Witam wszystkich serdecznie!
Dzisiejszy post będzie słodko - gorzki, a druga jego część jest dość długa, dlatego szybko pokażę wiosenne jeże i przejdę do sedna.
Słonko praży, więc chowają się za dużymi kapeluszami:
Dziś chciałabym poruszyć temat, którego zazwyczaj nie porusza się w blogowym świecie wśród zachwytów nad kolejnymi pracami. Jednak jak to się mówi - muszę, bo się uduszę.
Ostatnio spotkała mnie bardzo przykra sytuacja o której chcę Wam dziś napisać. Wracaliśmy parę dni temu do domu przez centrum miasta, ruchliwa droga przebiegająca obok blokowisk. Zobaczyliśmy stojące na środku drogi auto 'na awaryjnych'. W. zaczął go mijać, a ja zerknęłam w bok poznając przyczynę całej sytuacji - na jezdni leżał kot. Kazałam W. szybko zawrócić, żeby upewnić się czy czasem kierowca nie zostawił konającego kota na drodze.
Kiedy wróciliśmy na miejsce auta już nie było, a kot leżał na poboczu. Przebiegłam przez jezdnię i zaczęłam sprawdzać czy kot żyje - niestety nie można mu było pomóc, uraz był zbyt rozległy, jak to mówią zwierzoluby - przebiegł przez tęczowy most.
Po co to wszystko piszę?
Codziennie przejeżdżam 60
km.
CODZIENNIE widzę na drodze martwe jeże, lisy, ptaki, psy, koty, sarny. Często kierowca
NIE MA na tyle przyzwoitości, żeby się zatrzymać, a co dopiero
POMÓC. Zwierzęta nie krzyczą, nie mówią, po zwierzę karetka nie przyjedzie i albo umierają w mękach na poboczu albo są dobijane przez kolejny samochód. Straszne?
Nie bądź obojętnym egoistą, każde życie jest cenne! Pomagaj! Jak?
- REAGUJ kiedy widzisz potrącone zwierzę, to że się nie rusza nie znaczy że nie żyje;
- zapisz w swoim telefonie numer do najbliższej fundacji pro-zwierzęcej, jeśli w podobnej sytuacji nie masz numeru dzwoń do straży miejskiej, mają obowiązek udzielić informacji gdzie masz się zgłosić;
- uświadamiaj swoją rodzinę i znajomych;
- zdejmij nogę z gazu,
- ustaw u siebie banerek.
Jeśli chociaż jedna osoba nie przejdzie obok tego obojętnie, było warto :) Pozdrawiam serdecznie!