Nadeszła jesień - kapryśna, płaczliwa. Nie pocieszają jej kasztany i malowanie liści w rozmaite kolory, za to dużą frajdę sprawia jej przemaczanie ubrań niewinnych przechodniów, a potem suszenie ich zimnymi podmuchami.
Powiecie, że narzekam, ale zarzekam się, że próbowałam dać jej szansę! Po ostatnim poście i Waszych zapewnieniach w komentarzach miałam motywację żeby spojrzeć na nią inaczej. Nawet parasol kupiłam - różowy, żeby w te deszczowe dni zachować optymizm.
Jednak całe moje przedsięwzięcie można skwitować jednym zdaniem - chciała dobrze, a wyszło jak zawsze.
Chcecie wiedzieć jak to się stało? Czytajcie dalej.
Kolejnego ranka, wzięłam parasol pod pachę i dzielnie ruszyłam w drogę. Niestety autobus nie staje idealnie pod miejscem docelowym, musiałam więc przejść ostatni odcinek piechotą (ok.200m). Otworzyłam mój różowy parasol i z uśmiechem na twarzy maszerowałam do przodu (w końcu sobie obiecałam). Nie dane nam jednak było szczęśliwe zakończenie.
Z jakiegoś niewiadomego powodu zerwał się wiatr i połamał mi moje różowe cacko w połowie drogi. Widocznie jesień chce płakać w spokoju, a takie pstrokate kolory psują jej plany. Nim dotarłam na miejsce zdążyłam przemoknąć do ostatniej suchej nitki :( A że miałam jeszcze sporo spraw do załatwienia to mokłam dalej...
W efekcie zużywam tony chusteczek, mam tak zatkany nos, że nie czuję zapachu zmywacza do paznokci ;) Dodatkowo sądzę, że W wymyślił jakiś spisek z aptekarzem, bo ciągle wraca od niego z mnóstwem różnych mikstur, którymi potem mnie 'częstuje' pod groźbą odebrania wszystkich kanw i włóczek ;) Czy powinnam zacząć się bać o siebie? ;)
Powiecie, że narzekam, ale zarzekam się, że próbowałam dać jej szansę! Po ostatnim poście i Waszych zapewnieniach w komentarzach miałam motywację żeby spojrzeć na nią inaczej. Nawet parasol kupiłam - różowy, żeby w te deszczowe dni zachować optymizm.
Jednak całe moje przedsięwzięcie można skwitować jednym zdaniem - chciała dobrze, a wyszło jak zawsze.
Chcecie wiedzieć jak to się stało? Czytajcie dalej.
Kolejnego ranka, wzięłam parasol pod pachę i dzielnie ruszyłam w drogę. Niestety autobus nie staje idealnie pod miejscem docelowym, musiałam więc przejść ostatni odcinek piechotą (ok.200m). Otworzyłam mój różowy parasol i z uśmiechem na twarzy maszerowałam do przodu (w końcu sobie obiecałam). Nie dane nam jednak było szczęśliwe zakończenie.
Z jakiegoś niewiadomego powodu zerwał się wiatr i połamał mi moje różowe cacko w połowie drogi. Widocznie jesień chce płakać w spokoju, a takie pstrokate kolory psują jej plany. Nim dotarłam na miejsce zdążyłam przemoknąć do ostatniej suchej nitki :( A że miałam jeszcze sporo spraw do załatwienia to mokłam dalej...
W efekcie zużywam tony chusteczek, mam tak zatkany nos, że nie czuję zapachu zmywacza do paznokci ;) Dodatkowo sądzę, że W wymyślił jakiś spisek z aptekarzem, bo ciągle wraca od niego z mnóstwem różnych mikstur, którymi potem mnie 'częstuje' pod groźbą odebrania wszystkich kanw i włóczek ;) Czy powinnam zacząć się bać o siebie? ;)
Podsumowując - tak jak nie lubiłam jesieni, tak nie lubię jeszcze bardziej ;)
Mam nadzieję, że dopisuje Wam zdrówko! Miłego dnia!
Hafcik śliczny!
OdpowiedzUsuńZdrówka,zdrówka i jeszcze raz zdrówka:))
Ps. I moje gratulacje wraz z najwspanialszymi życzeniami:)
Ślicznie dziękujemy :)
UsuńZdrowia Olu Ci życzę! Jestem pewna że W chce dla Ciebie dobrze i stara się by Twoje zdrowie wróciło ;)
OdpowiedzUsuńSówka śliczna, mam do niej słabość :)
U mnie zdrowie o.k., ale ja z tym rzadko chorujących jestem :P
Aleks ;)
UsuńPewnie, bo kto mu będzie obiady gotował?
Dużo zdrowia :) Lubię jesień z całym "dobrodziejstwem" inwentarza, czyli deszczem, ale wiem, że jestem w zdecydowanej mniejszości :)) Twoja przygoda z parasolem jest bardzo podobna do mojej, tyle że nie zmokłam...Widocznie te parasole takie beznadziejne:( Hafcik cudowny!
OdpowiedzUsuńCieszę się że ta wątpliwa przyjemność Cię ominęła :)
UsuńTeż nie lubię jesieni. Głównie za jej depresyjny charakter. Jeszcze żeby poczęstowała nas jakimś słoneczkiem. Ale niestety jesień serwuje nam deszcz i takie przykre historie jak historia Twojej różowej parasolki.
OdpowiedzUsuńAle za to sówka jest super! Może weź z niej przykład i zakup sobie płaszcz przeciwdeszczowy ala włóczykij? ;) Pozdrawiam
Koniecznie z takim kapeluszem do kompletu :)
UsuńNo to przede wszystkim życzę Ci zdrówka!!!! Ja również nie lubię jesieni, zwłaszcza tej deszczowej i ponurej!!!
OdpowiedzUsuńHafcik za to jest uroczy!!! Kocham Twoje hafciki :)
Dziękuję :)
UsuńJa już pierwsze przeziębienie mam za sobą, teraz głównie siedzę w domu i nie ruszam się za drzwi, jeśli nie muszę... A jeszcze moglo przecież być tak słonecznie i miło...
OdpowiedzUsuńPrzeuroczy hafcik :)
Też tak chcę! Niestety nie mam wyboru i muszę wychodzić :(
UsuńBidusiu:))kuruj się:))chyba masz rację z tym,że jesień nie lubi ładnych kolorów:)))mnie też zawsze targała ładne kolorowe parasolki,ale teraz ją przechytrzyłam i mam parasolkę przeźroczystą:))i ta ani drgnie ,nawet przy wietrze:))))))
OdpowiedzUsuńJuż wiem jaka będzie kolejna parasolka ;)
UsuńPrzyłączam się do klubu "wyszło jak zawsze" i "marudnych jesienią". Ale sówka z tym wiatrem tak ładnie sobie radzi. Może jeszcze trzeba szukać tych pozytywów :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa maruda wyjdzie ze mnie dopiero zimą ;)
UsuńNo to Ci złośliwa jesień, żeby od razu łamać taki piękny parasol:-)Ja wczoraj też przemarzłam i stwierdziłam, że takiej jesieni nie lubię - mokrej, ciemnej i zimnej ..... brrrr. No i te efekty specjalne typu kompletnie zatkany nos. Zdrówka życzę:-)) A sówka wyszła super, zwłaszcza ten powiewający szaliczek:-)) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńSzkoda go,teraz mam ciemny parasol :(
UsuńHafcik jest uroczy! Też z pewnością go kiedyś popełnię :)
OdpowiedzUsuńTwoja opowieść, chociaż skończyła się choróbskiem, jest cudownie napisana i wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy, pomimo jesiennej słoty (ja też nie lubię jesieni).
I pozwól W zadbać o siebie :)
Dużo zdrówka, Kochana :)
Fajne są te sówki, może jeszcze się skuszę na jakąś... Podoba mi się ta z czekoladą ;)
UsuńCómo me gusta!!!! es precioso, bss
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCudowny hafcik! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTeż kilka dni temu tak przemokłam. Kurtka przeciwdeszczowa nie dała sobie rady. Liczyłam na bardzo ciepły i słoneczny październik a tu prawie bez przerwy pada i wieje.
OdpowiedzUsuńSówka bardzo urocza :) Też mam w planach ją wyszyć
Moja też przemokła, a o butach nie wspomnę ;)
UsuńNie poddawaj się, kup kolejny kolorowy parasol :) Szczerze to ja tez nie cierpię takiej pogody i doskonale Cię rozumiem :) Fajny szaliczek ma sówka.
OdpowiedzUsuńTeraz mam szaro-czarny z różowym akcentem ;)
UsuńOj tam ale marudzisz ,, z tego kataru pożytek jedno , możesz siedzieć w domku i sobie wyszywać i nie musisz łazić po deszczu !!Kup sobie rozweselacz w postaci grzańca , ułóż się pod kocykiem z kanwą a obok ciepłe winko w kubeczku i masz odlot jak ta lala:-)
OdpowiedzUsuńA hafcik jak zwykle u Ciebie perfekcyjny i uroczy .
Pozdrawiam
Gdybym mogła w domu siedzieć to bym nawet nie pisnęła, ale niestety nie jest tak kolorowo.
UsuńCudowna ...czarująca sowa:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiękniutka :) Zdrówka!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŚliczna sowka, nawet wiewióreczka usiadla na ramieniu, śliczna:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNajgorszy jest skok z lata prosto w listopad. Różowa parasolka też była w szoku (mogłaś jej przed wyjściem dać powąchać walerianę) i poddała się chwilę przed Tobą. Niech W znosi mikstury, ale Ty, gdy już się lepiej poczujesz, to tylko udawaj, że łykasz:)) Mężczyzna, jak sam jest zaziębiony to czuje, że umiera, więc Twój W tak walczy o Twoje życie jak o swoje by walczył!
OdpowiedzUsuńHaha,czytam sobie ten komentarz co jakiś czas na poprawę humoru :)
UsuńCudny hafcik! Podoba mi się bardzo ta sówka:)
OdpowiedzUsuńżyczę dużo zdrowia :) a sowiata bardzo ładna
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTwoja sóweczka jest tak śliczna, że poprawia nastrój w tak zimny i mokry dzień. Nie mogę się napatrzeć taka jest kochana, CUDNA !!! Cieplutko pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSówka urocza!!! A Ty kochana, kuruj się i bierz te lekarstwa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWspamniale czyta się o Twojej przygodzie, chociaż wiem że nie było Ci do śmiechu. Łączę się w bólu(czyt. chorobie). Sama nie czuję(zawalony nos),słabo widzę(załzawione oczy), ale szkolne hałasy słyszę(mimo zatkanych kanałów usznych), a przy tym łeb mi pęka:(
OdpowiedzUsuńTobie i sobie życzę zdróweczka:)
Hafcik przesłodki.
Chyba mi przesłodziłaś, mój tekst wcale nie jest perfekcyjny ;)
UsuńChyba musimy wziąć przykład z tej cudownej Sowy-Włóczykija i opatulać się czym się da :) Super haft!
OdpowiedzUsuńPomalutku dziergam sobie chustę,ale nie wiem czy to coś da ;)
UsuńPiękna Sóweczka, mój ulubiony hafcik.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSłodki hafcik, życzę zdrówka, ta jesienna pogoda :), pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSóweczka prześliczna! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i jak najszybszego przyjścia wiosny! Czego i ja nie mogę się już doczekać…
Dziękuję :)
UsuńOj chyba irlandzka pogoda poszła do kraju, bo tu dla odmiany jak nigdy o tej porze wciąż słonecznie.Śliczna sówka.Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO rajciuuu Kochana Moja , to miałaś 'przygodę'. Bardzo Ci współczuje bo neistety taką przygodę to ja mam często z tą irlandzką pogodą :( Jesień mamy tu przez większość roku , ale tą prawdziwą jesień to uwielbiam :) Buziaczki
OdpowiedzUsuńNiestety tej prawdziwej w tym roku nie było :(
UsuńCzasem taki nas pech jesienny dopada, ale jak nie leje, to jest jesień naprawdę śliczna, bardzo podoba mi się szal od Twojej sówki, pomysłowy!
OdpowiedzUsuńW tym roku nie było tej ślicznej jesieni, mam dziwne wrażenie że jesień jest piękna tylko na blogach ;)
Usuńno w tym roku, rzeczywiście xD
UsuńOj, zaskoczyła ciepłolubnych, zdecydowanie. Już teraz chodzę w czapkach, rękawiczkach i grubych kurtkach, a co dopiero będzie w zimie? :) No, ale wciąż liczę na to, że jeszcze się ociepli, bo tak być nie może ;)
OdpowiedzUsuńSówka jest taka cudna i urocza, że zakochać się można ♥ Zdrowiej szybko! :)
W zimie ubieramy się podwójnie, 2 kurtki, 2 pary skarpet itd... ;)
Usuńale elegantka
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńHafcik cudny! a deszcz - nie pocieszę Cię, bo ja mam tak zawsze, nieraz to nawet jakiś tir z góry na dół ochlapie, ale co tam:) uśmiech i idziemy dalej, bo przecież kiedyś się skończy:) pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńOby tak właśnie było :)
UsuńAle miałaś przeprawę.
OdpowiedzUsuńTwój W. bardzo opiekuńczy.
na katar dobre są inhalacje.
A i bym zapomniała. Hafcik cudo i świetnie wygląda ten szalik.
Zdrowiej nam kochana szybko, buziaki :)
Na zatoki dobre jest płukanie, polecam :)
UsuńPięknie napisane :) Ja za to kocham jesień całym swoim sercem i kocham deszcz :D Wiem, dziwna jestem :D
OdpowiedzUsuńDeszcz może być, gdy siedzę w domu i nie muszę wyjść ;)
Usuńśliczny jesienny obrazek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńśliczny, a ten szalik rewelacyjny, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNieprzyjemna przygoda:/ ale za to sówka wygląda na zadowoloną nawet kiedy wieje, bo ma fajny niebieski szaliczek:))
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci szybkiego wyzdrowienia, buziaki!:))
Musimy sobie też kupić takie niebieskie szaliczki ;)
UsuńSówka jest cudna :).
OdpowiedzUsuńTo się nazywa pech. A parasol długo Ci nie posłużył ...
Oj, dużo zdrówka, a miksturkami się nie martw ale kanwy nie oddawaj hihi.
Zginął tak młodo...
UsuńTak, zdrówko mi dopisuje - kolejne farmaceutyki. Jesienna sówka urocza i ma takie fajne frędzelki przy szaliku.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo ładnie Ciebie ta jesień załatwiła :( Ja tam ją lubię, choć zimnych wiatrów nie znoszę.
OdpowiedzUsuńPiękny hafcik.
Zdrówka życzę.
Wiatr jest najgorszy brrr...
UsuńNie, bać się raczej nie powinnaś, a raczej powinnaś dbać o siebie i dzielnie łykać te wszystkie tajemnicze mikstury, no chyba, że myślisz, że ukochany ma jakieś niecne plany wobec Ciebie :D
OdpowiedzUsuńWidzisz ja też myślę, że różowy to raczej jesieni się nie spodobał :)
A tak bardziej serio, to ja też się przeziębiłam i straciłam głos (dosłownie). Dziś już nieco lepiej, ale ostatnie 3 dni, to był koszmar. W pracy mieli ze mnie niezły ubaw, a jeden kolega powiedział z żalem w głosie: ,,szkoda, że takie coś nigdy mojej żonie się nie przytrafia'' :)
Hafcik śliczny i nawet miałam go w planach wykonać.
Dużo zdrówka życzę :)
Dla kolegi mam dobrą wiadomość, wystarczy żonie podać gazowanych napój prosto z lodówki, jak wypije szklaneczkę na raz to jego życzenie się spełni ;)
UsuńHaft jak zawsze bardzo ładny :) Klimatyczny. Też bardzo nie lubie jesieni, zimno, pada, ponuro i nic się nie chce.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŚliczny haft ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCześć Anielique.
OdpowiedzUsuńNa wstępnie przytulam Cię smarkająca i kichającą, ale jaką kochaną.
Dziękuję, że wpadasz do mnie, komentujesz.
Jejku, a tak się ucieszyłam, że zaczarujesz jesień tym różowym parasolem.
Czy masz się bać? haha tupnij czasem nóżka na W, niech Cię tak tymi lekami nie faszeruje. Lepiej niech otuli Cię kocem i własnym ramieniem.
Ja i tak kocham jesień, nawet jak przemoknę do przysłowiowej suchej nitki jadąc rowerem. Od dwóch lat nie miałam nawet kataru więc może to działa - hartuję się.
Gdyby nie zatoki ehhh... Wolałabym mieć katar,a mam zapalenie zatok, czy to lato,jesień, zima, towarzyszy mi zawsze :(
UsuńPiękna pani jesień. A wiewióreczka wspaniale upolowana. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMiło że zostałam doceniona przez profesjonalistę :)
UsuńPrzede wszystkim szybkiego wyzdrowienia życzę, wiem, o czym piszesz, bo dopiero co zmagałam się z tym samym. Pocieszę cię, że za to na blogu jest ta cudna jesień, której oczekujemy: piękny haft (urzekła mnie maleńka wiewióreczka) i wiewiórka - cud natury.:)
OdpowiedzUsuńNa wszystkich blogach jesień wygląda pięknie, niczym w photoshopie ;)
Usuńpiekna sówka :)
OdpowiedzUsuńzdrowka, zdrowka, zdrowka
OdpowiedzUsuńja tez jej nie lubie. okropna pogoda :( a Twoja sowka jest cudowna i ten szalik wow
Podziwiam Cię, ja raz w życiu zrobiłam obraz haftem krzyżykowym. Nie miałam pojęcia że krzyżyki robi się tylko w jedną stronę, i ile to cierpliwości wymaga:)
OdpowiedzUsuńPiękna sówka:)
Od czegoś trzeba zacząć ;)
UsuńPiękna sówka! Z każdym dniem coraz bliżej wiosna :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńUrocza sóweczka, taka biedna jak ja w czasie jesiennej szarugi, dołączam się całym sercem do nielubienia jesieni!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wszyscy jesteśmy tacy biedni i słodcy,ale jesień jest bezlitosna ;)
UsuńZdrówka życzę Ja akurat rzadko jestem przeziębienia .Sowa jest prześliczna.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńU mnie najgorzej z zatokami,nie dają się wyleczyć. To przez nie czuję się okropnie :(
UsuńJa też nie znoszę jesieni... chyba, ze taką jak na Twoim obrazku. Jest PRZEUROCZY :) :) :)
OdpowiedzUsuńZdrowiej szybciutko, pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :)
UsuńPiękna sówka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSówka przesłodka!! Jesieni nie cierpię!!! a już na pewno nie takiej jak tegoroczna! Zdrówka życzę!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńUwielbiam Twoje hafciki, są takie subtelne i oryginalne. Pozdrawiam cieplutko w mglisty, deszczowy dzień:))
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńSówka wyszła prześlicznie, jest tak urokliwa, że nie można od niej oderwać wzroku!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSówka jest przeurocza:) Życzę Ci dużo zdrowia!!! A jesień chciała Ci dać do zrozumienia, że należy zainwestować w porządny parasol;)
OdpowiedzUsuńTrudno jest kupić parasol, to i tak był jeden z lepszych i sporo za niego zapłaciłam ;)
UsuńLubię jesień, ale tylko taką, która jest ciepła, złota i sucha... Doskonale Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńŚliczny haft.
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, nie da się ukryć, że jesień to kapryśna osóbka. Jak jest piękna i złota, to ją lubię. Ale jak spuszcza szarość na dachy i zalewa wodą, to nie lubię.
OdpowiedzUsuńHaft cudny !!!
Życzę zdrowia i pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :)
UsuńSzkoda takiego wesołego parasola. Pomyśl sobie, że jeszcze tylko nieco ponad dwa miesiące i dni zacznie przybywać :) Od stycznia będzie lepiej, jaśniej :) Hafcik piękny, też kiedyś planowałam go zrobić. Miłej niedzieli!
OdpowiedzUsuńTe dwa miesiące brzmi jak wieczność ;)
UsuńPrześliczna sówka!
OdpowiedzUsuńDo jesieni nie namawiam, bo ostatnio faktycznie jest paskudnie.
Dziękuję :)
UsuńUwielbiam te Twoje krzyżyki, są cudne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiękna ta jesienna sówka, a Tobie życzę zdrówka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiękna sówka i zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńP.S. Moje gratulacje :)))
boskie. Moja żonka kocha wszystko co ma sówkę:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog, będę tu częściej zaglądać. Sówka jest urocza :)
OdpowiedzUsuńŻyczę jak najszybszego powrotu do zdrowia :D
Jejku, jaka ta sówka jest rozkosznie słodka :*
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia :)
Sówka piękna. Też nie lubię jesieni, zimy tak samo :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUrocza sówka!! Wyjątkowo mokra ta tegoroczna jesień, może w końcu się wypada :)
OdpowiedzUsuńśliczniasta ta sówka, oczka ma takie bystre:D
OdpowiedzUsuńŚliczności ta sówka! A jesień czasami naprawdę jest piękna, ale póki co chyba mam tak jak Ty;))Zdrówka zyczę:)
OdpowiedzUsuń&prekrásna výšivka, gratulujem!!! Bude nakoniev zarámovaná?
OdpowiedzUsuńPekný večer,
A.
Ja też nie lubię jesieni ;) Chyba nikt jej nie lubi. Za to obrazek wygląda bajecznie ;)
OdpowiedzUsuńHejka, ale śliczna ta sówka. Ja w krzyżykach stawiam swoje pierwsze kroki. Uzależniłam się totalnie od szydełka :) A obrazek jest wspaniały, aż się uśmiechnęłam w ten pochmurny wieczór.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!